Brudnymi uliczkami
z dala od skrzących się neonów reklam
spaceruje
nocą
Zaczepiony
nie spojrzy w prześwietlające źrenice
tylko nad dachami śpiącego miasta
przeleci sam
Bong ! bong !
to deszcz
miliardem jego oczu
gdy przez szyby zagląda
marząc
Każda taka noc
nabrzmiała treścią
i puste dnie
które lepiej przeczekać w ukryciu
bezcienistej przezroczystości
Rozpina w palcach
trzepoczące dusze
tych, którzy go zabijają w ślepym zagonieniu
Ktoś zapuszcza motor
lub błyszczące auto
odjeżdża i znika
on zostaje
Gdy wiatr zwiewa generacje
duch miasta patrzy pustymi oczyma
opuszczonych kamienic.
druk „Więź” styczeń 2000