Zmiana jest nieodzownym i koniecznym elementem rozwoju. Zgodzicie się? Nikt oczywiście nie przeszkodzi nam wyginąć, jak głosi jedna z prawd biznesowych. Dla wielu jednak zmiana oznacza zagrożenie, rzadziej szansę – choć tego życzmy sobie wzajemnie. Boimy się tego, co nowe. I słusznie. Strach jest naturalnym, ludzkim uczuciem, jakie wykształciła w nas ewolucja. Wyzwala w nas kreatywność, lub hamuje, jest siostrą paniki lub matką sukcesu. Często nie spodziewamy się po sobie, czy po kierowanym zespole tej energii, jaką wyzwala poczucie zagrożenia, które warto przetransformować na ciekawość przygody, podróż ku marzeniom. Strach jest najcześciej efektem naszych uprzedzeń, obaw, czy przykrych doświadczeń. Najmocniej czujemy go na etapie przygotowania do ważnego kroku, przed skokiem na bangi, nowym projektem etc. Panika zaś jest stanem, który paraliżuje nas i blokuje przed działaniem. Zmiana bywa łagodna i ewolucyjna, często jednak jest wywróceniem stolika, zmianą status quo, zasad i porządku. Takie dają istotną przewagę rynkową, ale są domeną odważnych.
Stabilizacja motylka – to szpilka; pisał Jan Ształdynger, a fraszki tej użył Jacek Walkiewicz w wykładzie „Pełna moc możliwości”. Mogę tego słuchać bez ograniczeń. Nic dodać.
Jak więc radzić sobie ze zmianą? Planowanie nie jest łatwą sztuką. Z pomocą przychodzi np. coaching, podczas którego w sposób systemowy przepracowujemy istotność celu, jego ekologię czyli ryzyka, co możemy stracić w czasie i po realizacji, oceniamy potencjały posiadane, brakujące zasoby, uświadamiamy sobie od kogo i w jakim stopniu zależny jest sukces, a także jak poznamy że cel został osiągnięty, ustalamy daty i wybieramy ścieżki… Pisałem o tym sporo w artykułach poświęconych coachingowi. Czy konieczny jest do tego coach? Osobiście uważam, że tak. Posiadając niezbędną wiedzę możemy być nim dla siebie, jednak jest bardzo duże zagrożenie, że nie zadamy sobie wielu trudnych, niewygodnych i ważnych pytań. A to się zemści, jak skok na główkę bez sprawdzenia, czy w basenie jest woda. Jeszcze gorzej, jeśli prowadzimy w ten sposób nasze zespoły.
A jednak się kręci – powie ktoś, kto bez coachingu przeszedł pozytywnie niejeden proces. Brawo!
Praca zespołowa. To inny sposób na przygotowanie do zmiany. I błogosławieństwem w takich grupach są malkontenci! Im bardziej irytujące pytania zadają, tym lepiej. Nie bójmy się ich. Umiejętność słuchania się wzajemnie jest wielkim potencjałem efektywnych zespołów. Dajmy sobie zgodę na „głupie” pytania i wątpliwości, czasem na zażartą dyskusję, „krew i łzy”. Na tym etapie to boli najmniej. Ważne, aby był też ktoś taki, kto powie; Start! To najcześciej ktoś od finansów…
A kiedy ruszymy wszyscy działajmy już na rzecz celu. Potem wyzwala się instynkt samozachowawczy i będą działu się cuda.
Czy więc warto bać się zmiany? Uważam, że tak.
Czy warto zmieniać? Jestem przekonany, że tak! Zmiana bowiem potrzebna jest jak tlen. I to nie tylko w biznesie.
A jak Wy uważacie?
Dla wszystkich, dla których był to jeden z hymnów młodości „Wind of Change” Scorpions.